Przed kilkoma laty, gdy krytykowałem Bejbi blues, zastanawiałem się, czy jeszcze kiedykolwiek dam szansę Kasi Rosłaniec i jej dziełu. Traf chciał, że jej najnowsza propozycja, Szatan kazał tańczyć, pokazywany był w trakcie 19. Przeglądu Filmowego Kino Na Granicy. Ludzka ciekawość w najczystszej postaci zaprowadziła mnie na seans. Z tyłu głowy miałem jednak myśl, że może być to nie najlepiej zagospodarowane półtorej godziny życia.
Karolina (Magdalena Berus) napisała książkę. Nie wybitną, raczej ocierającą się o grafomanię - najważniejsze, że współcześni ją kupili. Trudno o niej napisać literatka, autorka już jak najbardziej. Hipsterka także. Sukces twórczy sprawił, że dziewczyna zaczęła się gubić w oceanie sławy. Zgodnie z hasłem na plakacie promującym ową produkcję, jej życie zostało zdominowane przez "sex, drugs & Instagram". Takie zachowanie prowadzi do destrukcji. Dosłownej.
Szatan kazał tańczyć jest trzecim pełnometrażowym dziełem w filmografii Katarzyny Rosłaniec. Podobnie jak po obejrzeniu dwóch poprzednich i tym razem odniosłem wrażenie, że urodzona w Malborku 36-letnia reżyserka próbuje silić się na kontrowersję. Stara się szokować śmiałymi scenami, nagością, a także scenariuszem, którego właściwie... brakuje. Wprawdzie już na starcie jesteśmy informowani, że mignie przed nami ponad pięćdziesiąt dwuminutowych scenek, ale marne to wytłumaczenie. Mnie ono nie przekonuje. Podobnie jak fakt, że obraz skierowany jest do młodego widza, gdyż rzekomo o nim opowiada. Za takiego się uważam, a mimo to po kwadransie miałem ochotę opuścić salę kinową. Jeśli 25-cio czy 30-latkowie mieliby zachowywać się jak Karolina, na każdym kroku trafialibyśmy na nekrologi młodych. Niby najwięksi artyści opuszczają łez padół w wieku 27-iu lat, przykłady można by mnożyć: Janis Joplin, Kurt Cobain, Jim Morrison, Amy Winehouse - długo by wymieniać. Styl życia bohaterki Szatana... także zwiastował, że i ona wkrótce może dołączyć do Klubu 27. Tylko ze względu na miałkość i małość historii jej losy nas przejmują, w podobnym stopniu, co opady śniegu na Saharze. Napisać, że całość jest chaosem, to jak nic nie napisać. Chyba sama reżyserka nie do końca wiedziała, co chce przekazać odbiorcom za pomocą swojego dzieła. Zagubienie współczesnej młodzieży? Jej pomysłowość w sytuacjach in flagranti? Najlepszy jest seks z miłości czy przygodny? Bzykać się w łóżku, czy kiblu? A może coś jeszcze innego? Prezentowana obrazki bardziej pasują do prywatnych kont na SnapChacie, aniżeli do pełnometrażowej fabuły. Format w jakim otrzymujemy seans, najlepiej o tym świadczy. Nie pomagają jednak ani udziwnione formy montażu prezentowane także w zwiastunie, ani ładne i pomysłowe obrazki. Opakowanie nie jest złe, ale cała reszta woła o pomstę do nieba.
Tak naprawdę najbardziej należy żałować Magdaleny Berus, że dała się wciągnąć na tę mieliznę. Aktorka, którą do tej pory wielokrotnie krytykowałem, daje z siebie ogrom energii, ale jej para ostatecznie idzie w gwizdek. Szarże mogą się podobać, ale bardzo szybko one ulatują z pamięci. Próbuje nadać ton i jakiś charakter swojej chaotycznej bohaterce, jednak wobec otaczającej ją żenady jest niestety bezradna. O reszcie obsady trudno się wypowiadać, ponieważ wypowiada puste frazesy i przemyka gdzieś po planie. Patrząc na nazwiska: Danuta Stenka, Marta Nieradkiewicz, Łukasz Simlat czy Tomasz Tyndyk i ich niewykorzystany potencjał pozostaje tylko się zastanowić, dlaczego przyjęli propozycję zagrania w tej produkcji? Druga kwestia, co przyciągnęło Holendrów, że stali się koproducentem? Być może występujący w filmie Tygo Gernandt chciał zobaczyć, jak nie powinno kręcić się filmów? Z drugiej strony ilość golizny wylewającej się z ekranu powinna na siebie zarobić, przyciągnąć masy. O sukces finansowy Rosłaniec i spółka martwić się nie powinna. Wszakże nieprzypadkowo na forach internetowych najczęstszymi pytaniami na temat premier są te w stylu - cycki są? W przypadku Szatana... należy pisać o ich nadmiarze. Zresztą nie tylko ich, kobiety prezentują swe wdzięki w pełnej krasie, a i mężczyźni nie przepadają za ubraniami. Takie soft porno z awangardowym przekazem, którego w rzeczywistości nie ma. Artystyczne kino XXI wieku, na które zwyczajnie szkoda czasu. Kontrowersyjne i grafomańskie treści oplatają produkt absolutnie pusty w środku. Żeby zrozumieć "przekaz" najnowszego dzieła autorki Galerianek należy zapytać u źródła. Pytanie, czy warto?
Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że czeka aż młodzi Polscy twórcy wrócą do korzeni i stworzą klasyczne dzieło, bez zbędnego silenia się na sztuczną nowoczesność. Zaintrygowany zapytałem, czy wierzy w swoje słowa - nie są one może tylko pobożnym życzeniem? Odpowiedź była twierdząca. Tak czy inaczej, po seansie najnowszego filmu Katarzyny Rosłaniec wiem, że udam się na jej kolejną artystyczną propozycję. Chyba gorzej być nie może. Wiem też, że Szatan kazał tańczyć, ale za nic nie można złapać jego rytmu. Być może jestem za gruby na hipstera? Dr Misio miał rację. Cytując jeden z jego utworów -"niech to jasna cholera". Wprawdzie nie mam pojęcia, czy reżyserka filmu "lubi teatr Rozmaitości i wszystko, co zrobił Krzysztof Warlikowski". Znając jej filmowy dorobek mam wrażenie, że "strasznie chciałaby, (aby ten) był fajny". Jak dotąd nie jest.
Tak naprawdę najbardziej należy żałować Magdaleny Berus, że dała się wciągnąć na tę mieliznę. Aktorka, którą do tej pory wielokrotnie krytykowałem, daje z siebie ogrom energii, ale jej para ostatecznie idzie w gwizdek. Szarże mogą się podobać, ale bardzo szybko one ulatują z pamięci. Próbuje nadać ton i jakiś charakter swojej chaotycznej bohaterce, jednak wobec otaczającej ją żenady jest niestety bezradna. O reszcie obsady trudno się wypowiadać, ponieważ wypowiada puste frazesy i przemyka gdzieś po planie. Patrząc na nazwiska: Danuta Stenka, Marta Nieradkiewicz, Łukasz Simlat czy Tomasz Tyndyk i ich niewykorzystany potencjał pozostaje tylko się zastanowić, dlaczego przyjęli propozycję zagrania w tej produkcji? Druga kwestia, co przyciągnęło Holendrów, że stali się koproducentem? Być może występujący w filmie Tygo Gernandt chciał zobaczyć, jak nie powinno kręcić się filmów? Z drugiej strony ilość golizny wylewającej się z ekranu powinna na siebie zarobić, przyciągnąć masy. O sukces finansowy Rosłaniec i spółka martwić się nie powinna. Wszakże nieprzypadkowo na forach internetowych najczęstszymi pytaniami na temat premier są te w stylu - cycki są? W przypadku Szatana... należy pisać o ich nadmiarze. Zresztą nie tylko ich, kobiety prezentują swe wdzięki w pełnej krasie, a i mężczyźni nie przepadają za ubraniami. Takie soft porno z awangardowym przekazem, którego w rzeczywistości nie ma. Artystyczne kino XXI wieku, na które zwyczajnie szkoda czasu. Kontrowersyjne i grafomańskie treści oplatają produkt absolutnie pusty w środku. Żeby zrozumieć "przekaz" najnowszego dzieła autorki Galerianek należy zapytać u źródła. Pytanie, czy warto?
Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że czeka aż młodzi Polscy twórcy wrócą do korzeni i stworzą klasyczne dzieło, bez zbędnego silenia się na sztuczną nowoczesność. Zaintrygowany zapytałem, czy wierzy w swoje słowa - nie są one może tylko pobożnym życzeniem? Odpowiedź była twierdząca. Tak czy inaczej, po seansie najnowszego filmu Katarzyny Rosłaniec wiem, że udam się na jej kolejną artystyczną propozycję. Chyba gorzej być nie może. Wiem też, że Szatan kazał tańczyć, ale za nic nie można złapać jego rytmu. Być może jestem za gruby na hipstera? Dr Misio miał rację. Cytując jeden z jego utworów -"niech to jasna cholera". Wprawdzie nie mam pojęcia, czy reżyserka filmu "lubi teatr Rozmaitości i wszystko, co zrobił Krzysztof Warlikowski". Znając jej filmowy dorobek mam wrażenie, że "strasznie chciałaby, (aby ten) był fajny". Jak dotąd nie jest.
Film prezentowany był w sekcji "Nowe kino polskie"






Jak dla mnie nie było wcale aż tak źle. Fajna obsada, oryginalny pomysł na kwestie wizualną i trafienie do dużej grupy młodych ludzi żyjących social mediami
OdpowiedzUsuńWizualnie bardzo ładnie, ale nie kupuję tej koncepcji - nie trafia do mnie :)
UsuńPewnie, rozumiem, do jednych trafi do innych nie, ile widzów tyle opinii ;)
UsuńDo mnie też trafia. Nie wszystkie filmy muszą mieć poukładany scenariusz. Życie czasem też jawi się jak bałagan scenek i obrazków. Tak często go zapamiętujemy , choć na siłę staramy się nadać im porządek i logiczny ciąg. Drażni nas kiedy go nie ma..
OdpowiedzUsuń