KinoSfera na FB

niedziela, 7 maja 2017

115# Zwierzęta (2017)

Po­roz­ma­wiaj­my o fil­mach, ale tak luźno bez zbędnego bon tonu. Wszy­scy prze­cież je oglą­da­ją. I sta­rzy i mło­dzi, i ko­bie­ty i męż­czyź­ni, i zdro­wi i cho­rzy. Poza tym re­cen­zje prze­cho­dzą ewo­lu­cję, toteż nie wy­pa­da cią­gle pisać o nich w sza­blo­nach i sche­ma­tach: wstęp, opis fa­bu­ły, wra­że­nia, za­koń­cze­nie. Za­le­ży jesz­cze, jak i kto pisze, ale nie­kie­dy takie czy­ta­nie sztam­py bywa cho­ler­nie nu­żą­ce. Więc kontynuujmy cykl: Luź­nie roz­mo­wy, o kinie i nie tylko. Ewelina i Mariusz są już gotowi - Ready? Go!

Mariusz (dalej M): Lubisz układać puzzle?
Ewelina (dalej E): Lubię, choć moja inwencja twórcza, co do ostatecznego tworu jest jakże różna od tego, co prezentuje obrazek na opakowaniu.
M: Skoro tak, mogę postawić śmiałą tezę, że najnowszy film Grega Zglińskiego jest dla Ciebie idealną propozycją (śmiech).

E: Łżesz! (śmiech)

M: Widzę, że połechtałem nie tę strunę, co potrzeba. Co mi tam. Reżyser rozrzuca przed nami puzzle i układa je w - chwilami - mocno zaskakujący sposób. Prace nad scenariuszem rozpoczął Jörg Kalt, który w 2007 roku popełnił samobójstwo. Pomysł rozwinął sam Zgliński. 

E: Być może to był główny przyczynek do tego, że Zwierzęta, składają się z rozwalonych wątków, które nijak do siebie nie pasują. Zgrzytają, gdy starasz się ułożyć historię w logiczną całość. Już wydaje ci się, że ogarniasz ten chaos myśli, ale w tym momencie reżyser rzuca na niechlujny obrazek - siłą pospinany - inne puzzle i każe bawić się z układanką od początku. Zaskakującym sposobem - jak ładnie to ująłeś - jest kpienie z widza i silenie się na artyzm pod płaszczem papki pustych frazesów. Jedynym plusem był... kot.

M: O nim za chwilę. Zanim porozmawiamy o symbolice zwierzaków, zastanówmy się nad teoretycznym punktem wyjściowym opowieści. Musisz przyznać, że scena otwierająca film przykuwa uwagę. Jest jakby wyjęta z rasowego kryminału. Później rzeczywiście całość za bardzo lawiruje między kolejnymi gatunkami. Ktoś napisał, że Zgliński próbuje być polskim Lynchem. To nie łatwa sztuka, raczej piętno, przekonali się o tym twórcy niedawnego Helu.
E: Szczerze? Nie porwała ani szczególnie nie zainteresowała mnie ta scena. Czekałam na inny moment, za pomocą którego rzeczywiście mogłabym popłynąć na fali przedstawianej historii. Samobójstwo tajemniczej dziewczyny nie było niczym specjalnym. Denerwowało mnie także mieszanie gatunków, usilne prowadzenie widza między jawą a snem. Rozumiem, że taki był zamysł reżysera, niemniej to poplątanie skutecznie odpychało mnie od obrazu.

M: Mocne słowa. Seans nie był dla mnie najprzyjemniejszy, ale mimo wszystko nadal postaram się bronić Zwierząt. Od wielu dni kilka scen wciąż tkwi w mojej głowie, więc jestem przekonany, że w najnowszym dziele autora Wymyku tkwi ukryta siła. Mam na myśli m.in. główną parę. Kryzys ich związku sprawia, że szukają rozwiązań z dala od domu, na prowincji. Chcą naprawiać swoją relację, ale pewien splot wydarzeń im to uniemożliwia. Reżyser wciąga widza w swoją układankę, daje do dyspozycji wszystkie puzzle i w pewien sposób od nas zależy, w jakim sposób je ułożymy. Nikt nie powiedział, że musi być łatwo.

E: Próba ratowania związku? Nie dostrzegłam jej. Anna (Birgit Minichmayr) i Nick (Philipp Hochmair) byli  wobec siebie zupełnie obcy. Ich uczucie umarło zdecydowanie wcześniej i byli ze sobą tylko ze względu na wspólne mieszkanie, dla pieniędzy. Oczywiście, poszczególne romanse mężczyzny z Mischą/Andreą (Mona Petri) nie są wystarczającym dowodem, ponieważ, jak już wcześniej wspominałam, nie sposób stwierdzić z pełnym przekonaniem, czy były one jawą, czy wymysłem chorej wyobraźni. Wiem natomiast, że oboje byli bardzo samotnymi ludźmi. Miłość w ich przypadku to tylko puste hasło. Oni tak naprawdę w ogóle się nie rozumieli.

E: Tak w ogóle mam wrażenie, że bawimy się w dobrego i złego glinę. Tym razem zaszczyt tego drugiego przypadł mnie. Greg Zgliński moim zdaniem przeszarżował. Jego rozważania może były odważne, ale zamiast trzymać widza za gardło, jak na thriller przystało, on rozmywa się pomiędzy kolejnymi scenami. Zamiast zachwycać irytuje. Nie tylko ze względu na zamęt, o którym już była mowa. Już sam pomysł na fabułę wydaje się chaotyczny. Jeśli ktoś serwuje nam w kinie chaotyczny chaos, to naprawdę musi mieć dobrą rękę do tego typu zagrywek. Rozumiem, że starano się unikać prostych rozwiązań, by nadać opowieści odpowiedniej aury tajemniczości. Pojmuję, że Zwierzęta miały być wyzwaniem dla widza. Ostatecznie jednak ambicje przerosły możliwości. Przy całym szacunku dla polskiego reżysera, lepiej niech wróci do konwencji, która przyniosła mu poklask. 
M: Skoro muszę być tym dobrym policjantem, który głaszcze zatrzymanego po głowie, to tylko dodam, że konwencja thrillera psychologicznego daje twórcom ogrom możliwości. Być może rzeczywiście Gregowi Zglińskiemu zabrakło odpowiedniego zaplecza. Poprzednie jego dzieła zdecydowanie różnią się od omawianej produkcji. À propos jeszcze snu na jawie, przewijającego się w naszej rozmowie. Od razu przypomina się Nic śmiesznego i rozmowa Adasia Miauczyńskiego z kolegą producentem. Alter ego Marka Koterskiego przekonuje, by ten wyłożył pieniądze na jego debiut  - Zaczerpnąć dłonią. Patrząc na krytykę z Twojej strony, wypada przytoczyć słowa wypowiedziane przez postać graną przez Grzegorza Wonsa - "kasowe to nie będzie".

E: (śmiech).

M: Idźmy dalej. Olbrzymią rolę w życiu ekranowych bohaterów odegrały tytułowe Zwierzęta. Owca, ptak i rzecz jasna kot, kradnący poszczególne sceny dla siebie. Trzeba przyznać, że podobnych śmiałych rozwiązań brakuje. Zwłaszcza w polskim kinie. Mam również nieodparte wrażenie, że tę historię należy obejrzeć więcej niż jeden raz.

E: Skoro uważasz, że ten film zasługuje na drugie podejście, by podjąć próbę zrozumienia jego sensu, jestem bardzo ciekawa, jak interpretujesz sam tytuł?

M: Dla mnie Zwierzęta to symbol choroby (schizofrenii) jednego z bohaterów. Szczególnie w tym przekonaniu utwierdzają mnie sceny z kotem (genialny jest). Owca, która jest głównym zwierzęciem, wyznacza pewne granice między uwielbianym przez Ciebie snem i jawą. Całość przypomina momentami Mistrza i Małgorzatę. Zresztą duch Bułhakowa unosi się gdzieś w powietrzu. Pojawia się w świadomości bohaterów, więc sądzę, że reżysera także.

E: Wiem, że nadużywam tego słowa, ale szczerze, nie zagłębiałabym się aż tak daleko. Z drugiej strony, jeśli iść śladem kota, miałoby to jakiś sens.

M: Pozostawmy otwartą furtkę dla każdego, kto zapozna się ze Zwierzętami. Przejdźmy jednak do audiowizualnej warstwy dzieła Grega Zglińskiego. Konwencja thrillera niemal za każdym razem uzupełniona zostaje o klimatyczne zdjęcia i muzykę, utrzymującą nas na skraju fotela.

E: Wiem, że za muzykę odpowiadał Bartosz Chajdecki, ale jakoś nie zapadła mi ona w pamięci. Kadry są mroczne, miłe dla oka, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. Są poprawne, zaryzykuję stwierdzenie, że dorównują poziomem całemu dziełu.



M: Czuję się przy Tobie jak dobry nauczyciel, który wyciąga zdolnego ucznia za "uszy". Zdolny, ale niepoprawny, wielu go skreśliło, ale widząc w nim potencjał, chcę wystawić mu lepszą ocenę. Za potencjał i pomysłowość daję Zwierzętom szkolną "tróję".

E: Przy całej krytyce, którą wylałam na najnowszy obraz Grega Zglińskiego, wystawiłabym ocenę dopuszczającą. Ze względu na postać kota niech już będzie moja strata - dostateczny. 




Film otwarcia 19. Przeglądu Filmowego Kino Na Granicy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz