Showmax wszedł na polski rynek z przytupem i nie zwalnia tempa. Po Czerwonym punkcie Patryka Vegi, do współpracy zaproszono Wojtka Smarzowskiego, by on także nakręcił dedykowaną serwisowi oryginalną etiudę. Kampania reklamowa najnowszej produkcji twórcy - niedawno obsypanego Orłami - Wołynia, podkręcała temperaturę i wzmagała apetyty. Do samego końca szczegóły utrzymywano w tajemnicy. Wiadome było, że nosi tytuł Ksiądz, jest mroczna i gra w niej Arkadiusz Jakubik. Po premierze wiadomo więcej, przede wszystkim, że wskutek poniesionych strat (czasowych) kancelaria odszkodowawcza nie będzie potrzebna. Ale po kolei...
Ksiądz Jan (Arkadiusz Jakubik) miał stłuczkę. Mechanik potrzebuje czasu do rana, by wyklepać kapłanowi samochód, więc ten pod osłoną nocy zmuszony jest nocować w znajdującym się gdzieś na obrzeżach miasta obskurnym hotelu. Brudne ściany, skrzypiące podłogi, zepsute migające żarówki, niepokojące odgłosy z sąsiednich pokoi, uszkodzony telewizor. To odrażające miejsce przypomina scenerię rodem z kina grozy. Najgorsze jednak dopiero ma nadejść.
Ksiądz to trwająca dziewiętnaście minut pigułka twórczości Wojtka Smarzowskiego. Można w niej odnaleźć wiele nawiązań do poprzednich, pełnometrażowych dzieł reżysera m.in. Wesela, Drogówki czy Domu złego. W tle słychać Białego misia; po korytarzu na dziecięcym rowerku, w kasku na głowie sunie kibic reprezentacji Polski; w zakończeniu pojawia się wątek policyjny, zaś filmowy hotel spokojnie mógłby nosić nazwę rodem z tytułu thrillera sprzed ośmiu lat. Tym bardziej że rozegrana w nim akcja podobnie, jak ta w domu Dziabasów, kończy się krwawą jatką. Na ekranie oczywiście nie mogło zabraknąć rekwizytów, które są znakiem rozpoznawczym "Smarzola" - siekiery, butelek po wódce. Swoją drogą, podobnie jak Dom zły, tę etiudę warto obejrzeć co najmniej dwukrotnie. Przy pierwszym oglądzie skupić uwagę na pierwszym planie, zaś drugi poświęcić tłu i właśnie pojawiającym się tam przedmiotom. Znając dorobek artystyczny reżysera nie trudno się domyślić, że pochował w swojej historii liczne elementy mające wpływ na ekranowe wydarzenia.
Wojtek Smarzowski tradycyjnie otacza się zaufanymi ludźmi. Klimatyczne kadry etatowego operatora Piotra Sobocińskiego Jr. dodają opowieści potrzebnej tajemnicy, w powietrzu unosi się strach. Autor zdjęć nie stroni także od ujęć z kamer przemysłowych. Co ciekawe, obraz ten jest jednym z nielicznych, który nie kończy się odjazdem kamery do góry. Stały jest natomiast ostry montaż Pawła Laskowskiego, dynamizujący akcję. Niezmiennie uwagę przykuwa także Arkadiusz Jakubik - tytułowy Ksiądz. W podkoszulku i gaciach przypomina raczej wokalistę zespołu Dr Misio, aniżeli kaznodzieję, niemniej nie strój w przypadku akurat tego bohatera jest kwestią nadrzędną. Jest on małomówny, więc swoim zachowaniem wyraża zdecydowanie więcej, niż jakiekolwiek słowa. Miłosierdzia i współczucia nie wywołuje w nim wyrzucana za drzwi roznegliżowana kobieta. Nie stroni on od pirackich produkcji ściąganych z internetu, na które namiary daje mu... inny ksiądz. Wreszcie, mężczyzna interesuje się (bez)kostiumowym niemieckim kinem niezależnym, ponieważ jak sam mówi "film o księżach pedofilach z Bostonu już widział". Aktor tradycyjnie doskonale wyważa poszczególne gesty i zachowania. Patrzy się na niego z przyjemnością i z pewnością nikt nie miałby nic przeciwko, aby powrócił w tej kreacji na ekran, tyle że już w pełnometrażowej odsłonie. Smarzowski poprzez Księdza daje prztyczka w nos klerowi - warto się zastanowić nad rozwinięciem.
Tym bardziej że sam finał jest najsłabszym punktem mrocznej i krwawej układanki. Nie pomogły mu (znana z Wesela) Iwona Wszołkówna ani znajdujący się na etacie u reżysera Robert Wabich. Zakończenie pozbawione jest zęba i dobrego pomysłu. Zbyt proste, za bardzo oczywiste. Aż trudno uwierzyć, że wyszło ono spod ręki tak wybitnego twórcy. I choć Ksiądz wart jest obejrzenia, wypada zdecydowanie lepiej niż wspominany na początku Czerwony punkt Patryka Vegi, to przyzwyczajeni do wybitności dzieł Wojtka Smarzowskiego, po seansie pozostajemy z niedosytem.
Film dostępny na platformie Showmax





Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń