Ryszard Bugajski, autor świetnie przyjętego przez krytykę i widzów Układu zamkniętego powraca z nową opowieścią. W kręgu zainteresowań reżysera znalazła się jedna z najbardziej tajemniczych i zarazem mrocznych postaci stalinowskiego okresu w Polsce.
Druga połowa lat pięćdziesiątych. Julia Prajs (Maria Mamona) przyjeżdża do Zakładu dla niewidomych w Laskach (filmowe Górki), by porozmawiać z Prymasem Stefanem Wyszyńskim (Marek Kalita). Zanim dojdzie do spotkania, elegancka kobieta musi udowodnić, że na tę szansę zasługuje. Szczególnie nieufny wobec gościa jest znający jej niesławną przeszłość ksiądz Cieciorka (Janusz Gajos).
Zaćma to film o nawróceniu, poszukiwaniu drugiej szansy w życiu. Bohaterka Bugajskiego przez wiele lat, jako zatwardziała komunistka pełniła funkcję kata, by następnie się opamiętać i przejść na stronę wiary. Wówczas sama stała się ofiarą systemu, obiektem ciągłej inwigilacji. W domu nękana jest głuchymi telefonami, na zewnątrz ciągną się za nią tajni współpracownicy, prześladują mundurowi. Reżyser próbuje przedstawić proces wewnętrznej przemiany Julii, ale czyni to nazbyt pobieżnie. Na domiar złego nie próbuje odnaleźć motywów jej postępowań. Zamiast wwiercić się w postać, stwarza jedynie pozory. Prezentuje jej brutalne metody pracy, jednocześnie kieruje swój obraz w stronę moralitetu. Sceny, w których "Krwawa Luna" podczas przesłuchań przypala papierosami, czy okłada batem jednego z przetrzymywanych więźniów, tracą impet, gdy wepchnięte w nie zostają nazbyt nachalne religijne metafory. Patetyczne przesłanie zaczyna męczyć. Nie wiedzieć czemu autor najbardziej znanego polskiego "półkownika" - Przesłuchanie - wtrąca w historię także retrospekcję przedstawiającą młodą Julię (Olga Bołądź) uciekającą od własnego dziecka. Scena ta przypomina odnalezioną (niegdyś wyrwaną) kartkę z pamiętnika - można ją wkleić, ale nie do końca wiadomo, gdzie najlepiej by pasowała. Próba rozgrzeszenia? Jeśli tak, to słaba.
Jeśli ktoś liczy, że oglądając obraz Ryszarda Bugajskiego, dowie się, kim naprawdę była Julia Brystygier (z domu Prajs), będzie zawiedziony. W tym celu należy zapoznać się z filmem dokumentalnym Ignacego Szczepańskiego (Świat Luny, 1997). W Zaćmie jej działalność w resorcie została potraktowana bardzo marginalnie. Bugajski chętniej podrzuca strzępy informacji na temat "jasnej strony życia" swojej bohaterki, które m.in. mówią nam, że ta w latach młodości była m.in. studentką Sorbony, czy modelką Pablo Picassa. Szczególnie pierwsza wiadomość jest przydatna reżyserowi, ponieważ filozoficzne doświadczenia kobiety pozwalają mu przejść do kulminacyjnej sceny z kardynałem Wyszyńskim. Rozmowa z Prymasem Polski jest jednak irytująca i sztuczna. O wiele lepiej prezentują się dyskusje Julii ze wspomnianym już księdzem Cieciorką. Nie tylko ze względu na lepiej rozpisane, zdecydowanie bardziej naturalne dialogi, przede wszystkim, ponieważ filmowa Julia ma naprzeciw siebie godnego przeciwnika. Janusz Gajos z epizodycznej rólki buduje trudny do obalenia monument. Kilka jego gestów, czy słów mówi o działalności bezpieki więcej niż cały film Bugajskiego. Maria Mamona także kapitalnie odgrywa swoje wewnętrzne rozdarcie. Autor zdjęć, Arkadiusz Tomiak wielokrotnie wykorzystuje zbliżenia na jej twarz, by bez zbędnych słów spróbować oddać targające kobietą emocje. Swoją drogą, gdyby w jej usta włożono więcej znaczących kwestii, aniżeli pustych, wydumanych frazesów... Nie od dziś wiadomo, że kunszt aktorski potrafi wznieść mizerną fabułę na wyżyny. Jest w stanie stworzyć z niej coś więcej, aniżeli teatralny festiwal wygłaszania wyuczonych na pamięć kwestii.
Zaćma w założeniu miała przypominać Przesłuchanie. Niestety, Ryszard Bugajski, zamiast zaprezentować widzom wielowymiarowy portret "Krwawej Luny", skupił się wyłącznie na jego religijnej cząstce. Po seansie wciąż niewiele wiadomo. Za dużo tu metafor, za mało konkretów.
Zaćma to film o nawróceniu, poszukiwaniu drugiej szansy w życiu. Bohaterka Bugajskiego przez wiele lat, jako zatwardziała komunistka pełniła funkcję kata, by następnie się opamiętać i przejść na stronę wiary. Wówczas sama stała się ofiarą systemu, obiektem ciągłej inwigilacji. W domu nękana jest głuchymi telefonami, na zewnątrz ciągną się za nią tajni współpracownicy, prześladują mundurowi. Reżyser próbuje przedstawić proces wewnętrznej przemiany Julii, ale czyni to nazbyt pobieżnie. Na domiar złego nie próbuje odnaleźć motywów jej postępowań. Zamiast wwiercić się w postać, stwarza jedynie pozory. Prezentuje jej brutalne metody pracy, jednocześnie kieruje swój obraz w stronę moralitetu. Sceny, w których "Krwawa Luna" podczas przesłuchań przypala papierosami, czy okłada batem jednego z przetrzymywanych więźniów, tracą impet, gdy wepchnięte w nie zostają nazbyt nachalne religijne metafory. Patetyczne przesłanie zaczyna męczyć. Nie wiedzieć czemu autor najbardziej znanego polskiego "półkownika" - Przesłuchanie - wtrąca w historię także retrospekcję przedstawiającą młodą Julię (Olga Bołądź) uciekającą od własnego dziecka. Scena ta przypomina odnalezioną (niegdyś wyrwaną) kartkę z pamiętnika - można ją wkleić, ale nie do końca wiadomo, gdzie najlepiej by pasowała. Próba rozgrzeszenia? Jeśli tak, to słaba.
Jeśli ktoś liczy, że oglądając obraz Ryszarda Bugajskiego, dowie się, kim naprawdę była Julia Brystygier (z domu Prajs), będzie zawiedziony. W tym celu należy zapoznać się z filmem dokumentalnym Ignacego Szczepańskiego (Świat Luny, 1997). W Zaćmie jej działalność w resorcie została potraktowana bardzo marginalnie. Bugajski chętniej podrzuca strzępy informacji na temat "jasnej strony życia" swojej bohaterki, które m.in. mówią nam, że ta w latach młodości była m.in. studentką Sorbony, czy modelką Pablo Picassa. Szczególnie pierwsza wiadomość jest przydatna reżyserowi, ponieważ filozoficzne doświadczenia kobiety pozwalają mu przejść do kulminacyjnej sceny z kardynałem Wyszyńskim. Rozmowa z Prymasem Polski jest jednak irytująca i sztuczna. O wiele lepiej prezentują się dyskusje Julii ze wspomnianym już księdzem Cieciorką. Nie tylko ze względu na lepiej rozpisane, zdecydowanie bardziej naturalne dialogi, przede wszystkim, ponieważ filmowa Julia ma naprzeciw siebie godnego przeciwnika. Janusz Gajos z epizodycznej rólki buduje trudny do obalenia monument. Kilka jego gestów, czy słów mówi o działalności bezpieki więcej niż cały film Bugajskiego. Maria Mamona także kapitalnie odgrywa swoje wewnętrzne rozdarcie. Autor zdjęć, Arkadiusz Tomiak wielokrotnie wykorzystuje zbliżenia na jej twarz, by bez zbędnych słów spróbować oddać targające kobietą emocje. Swoją drogą, gdyby w jej usta włożono więcej znaczących kwestii, aniżeli pustych, wydumanych frazesów... Nie od dziś wiadomo, że kunszt aktorski potrafi wznieść mizerną fabułę na wyżyny. Jest w stanie stworzyć z niej coś więcej, aniżeli teatralny festiwal wygłaszania wyuczonych na pamięć kwestii.
Zaćma w założeniu miała przypominać Przesłuchanie. Niestety, Ryszard Bugajski, zamiast zaprezentować widzom wielowymiarowy portret "Krwawej Luny", skupił się wyłącznie na jego religijnej cząstce. Po seansie wciąż niewiele wiadomo. Za dużo tu metafor, za mało konkretów.
Film obejrzałem dzięki uprzejmości kina Cinema-City






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz